Jak Sowiety napadły na III Rzeszę
Już
po przeczytaniu kilku pierwszych stron książki Wiktora Suworowa „Lodołamacz”
( po polsku: 1992, Editions Spotkania ) uświadamiamy
sobie, że taka jest właśnie prawda! że reszty możemy
nie czytać, bo gdzieś tam w naszej podświadomości wiedzieliśmy o tym od
początku. Nie mogły być Sowiety niewinną ofiarą agresji Nazistów chociażby dlatego, że same to nieustannie głosiły; a jak
najbardziej załgane państwo w dziejach świata coś głosiło, to musiało być
akurat na odwrót.
Od
podpisania paktu Ribentropp–Mołotow w Sierpniu 1939 Sowiety nareszcie
mogły poważnie myśleć o sfinalizowaniu swojego celu zasadniczego –
rozciągnięciu „władzy rad” na całą Europę, a potem może nawet na
resztę świata. W 1941 – po wcześniejszych wieloletnich intensywnych
zbrojeniach – rozpoczęła się gigantyczna supertajna
koncentracja olbrzymich armii nad granicą zachodnią. Atak miał nastąpić
około 10 Lipca i oczywiście bez uprzedniego wypowiedzenia wojny. Naziści nie
mieli wyboru – trzeba było rozpocząć walkę na drugim froncie. Po
równie supertajnej koncentracji wyprzedzili Sowiety o dwa tygodnie i zaatakowali
22 Czerwca. Ich początkowe olbrzymie sukcesy nie wynikły z tego iż zaatakowali pokojowo nastawione a niczego się nie
spodziewające państwo, lecz z tego że za Bugiem zastali armie sowieckie
gęsto skoncentrowane do ofensywy!! i przez to w
żadnej mierze nie przygotowane do obrony (na przykład wszystkie zapory obronne
zostały rozmontowane, aby nie przeszkadzały w ataku). Tak
więc Naziści wystrzelili wprawdzie pierwsi, ale tylko dlatego, że
sowiecki pistolet był już w nich wycelowany i było zupełnie pewne iż strzał
zostanie oddany.
Dowody!...
Im właśnie poświęcona jest reszta „Lodołamacza”, a głównym
źródłem są jawne i od dawna znane publikacje sowieckie ! Wystarczy
tylko czytać je okiem nieurobionym kilkudziesięcioletnią sowiecką propagandą,
jakoby to podstępny Hitler napadł na ufnego i pokojowo
usposobionego Stalina. Ku wstydowi polskich historyków i publicystów trzeba
stwierdzić, że prawdy dojrzeć sami nie potrafili, i że nawet teraz – po
7 latach od ukazania się „Lodołamacza” –
„odkrycie” Suworowa uparcie pomijają milczeniem, a w prasie,
książkach i podręcznikach szkolnych nadal powielają starą sowiecką bajeczkę.
I kto tu jest agentem KGB? (bo pewien tygodnik zasugerował
że Suworow!).
Dlaczego
jednak Stalin dał się zaskoczyć? dlaczego nie
zaatakował wcześniej? Tym razem Suworow powołuje się na informacje tajne,
które zdobył podczas swojej służby dla Sowietów. Otóż Sowiecki Wywiad Wojskowy
był pewny, że zarówno plan ataku na nich („Barbarossa”) jak i koncentracja
wojsk III Rzeszy nad granicą sowiecką są jedynie gigantycznym odstraszającym
bluffem. Jako niezbity dowód uznano fakt, iż Naziści nie przygotowują swojej
armii do surowej zimy rosyjskiej – nie przygotowano ani benzyny zimowej,
ani smarów zimowych, ani nawet zimowych mundurów–kożuchów –
jednym słowem nie przygotowano się „wcale” do wojny z Sowietami !
Chociaż Suworow uznaje ten dowód, można jednak uznać że tutaj akurat się pomylił. Po pierwsze – Naziści
i tak nie dysponowali wystarczającym potencjałem gospodarczym do
prowadzenia długotrwałej kampanii zimowej w Rosji, a zwłaszcza na Syberii
(tym bardziej, że mieli już front zachodni). Po drugie – z pewnością
liczyli na zwycięstwo w wojnie błyskawicznej, jak to udawało im się dotychczas.
Po trzecie – chyba było oczywiste (i dla Hitlera), że
tylko cud może uratować III Rzeszę w wojnie na dwa fronty.
Czy
jednak jest ważne, kto rozpoczął tę wojnę? Ważne jest przede wszystkim
obalenie zakorzenionego mitu wybielającego Sowiety, a kwestia odpowiedzialności
za rozpętanie wojny sowiecko–nazistowskiej jest mało istotna. Po prostu
dwa socjalizmy szykowały się do owładnięcia światem i wcześniej czy później
jeden z nich napadłby na konkurenta. Sowieci pierwsi wyciągnęli pistolet,
ale Nazistom udało się wystrzelić szybciej.
7 XII 1999, 224